Trwa odliczanie. Zamarzło już blisko 140 osób. W zeszłym roku przeszło dwieście. Ludzie zamarzają wszędzie, ale nie zdarza się w cywilizowanym kraju, aby było ich tak wielu. A jednak tak było rok temu i tak jest teraz.
Nic się nie zmieniło. Takie są skutki braku umiejętności działania państwa i władz samorządowych. W każdej gminie, w każdym miasteczku powinno się palić światełko i grzać piec, ale wszyscy czekają, że może nie będzie mrozów.
Zastanawiałem się w zeszłym roku, co w tej sprawie robi Kościół i policja, dwie instytucje, które mogłyby zrobić dużo. Kościoły i posterunki są wszędzie.
Powtórzę i teraz. Kościół dla zamarzających nie czyni zbyt wiele. Nie słyszałem – także i w tym roku – żadnego oficjalnego oświadczenia, że kościoły i plebanie są otwarte dla bezdomnych, kiedy są mrozy. Śmiertelne odliczanie trwa, a kościoły są otwarte tylko wtedy, kiedy zbiera się na tacę. Potem się je zamyka.
Policja z kolei z upodobaniem podaje – podobnie jak rok temu – że prawie każdy zamarznięty jest pod wpływem alkoholu. Rozpowszechniana jest wersja, że jak pijany człowiek zamarza, to jest mu bardzo przyjemnie, bo zasypia i już.
Nikt z żywych nie wie tego dokładnie, ale taką wersję przyjęto, bo jest ona wygodna dla naszych sumień.