Archiwum Polityki

Dowód śpiewem

Jednego dnia kilka największych stacji telewizyjnych poświęciło najlepsze minuty swych serwisów informacyjnych na wiadomość, że Krzysztof Krawczyk, znany i lubiany piosenkarz, ma kłopoty z emeryturą. Największa polska gazeta, „Wyborcza”, poinformowała swych czytelników ustami naszego artysty, iż: „Komisja emerytalna Ministerstwa Kultury uznała, że nie można jednoznacznie stwierdzić, czy jestem piosenkarzem, gdyż nie ma odpowiednich dokumentów, od kiedy śpiewam. Muszę to udowodnić na piśmie”.

Jest to przypadek karygodny. Już samo żądanie na piśmie czegokolwiek od człowieka, który całe życie śpiewał, zakrawa na grubą szykanę. Nieusprawiedliwi się Ministerstwo Kultury wykrętami swojej przedstawicielki na łamach „Gazety”, iż „wiemy, że pan Krawczyk jest piosenkarzem, nie można jednak wyliczyć wysokości emerytury, póki nic nie wiemy o jego stażu pracy”. Nie wykręci i nie wyręczy się ZUS słowami Ireny Santor, adresowanymi przez telewizor do Krawczyka: „Krzysiu, ZUS ma rację...”

Krzysztof Krawczyk jest postacią – instytucją. Tak jak płacimy co miesiąc składkę na ZUS, jak wydajemy co dzień pieniądze na gazetę, jak pokrywamy należność za abonament telewizyjny, tak przecież opodatkujemy się równie gorliwie bezpośrednio na rzecz trubadura. Chętnych – gwarantuję – nie zabraknie. Jedyną prawdziwą przeszkodą będą fani, którzy mimo ukończonych lat 50. każą Krzysztofowi Krawczykowi – z czystej miłości – jak za karę, niestety, śpiewać dalej.

Aleksander Chećko

Polityka 7.2000 (2232) z dnia 12.02.2000; Fusy plusy i minusy; s. 95
Reklama