Pierwszy kandydat na prezesa Instytutu Pamięci Narodowej prof. Witold Kulesza, padł w głosowaniu sejmowym, bo kierownictwo AWS tak było swego pewne, że nawet nie usiłowało poszukiwać sojuszników. Wyciągnięto z tej porażki wnioski, czego efektem był gorszący kontrakt z PSL. Ryszard Miazek został prezesem Polskiego Radia, a prof. Andrzej Chwalba miał uzyskać głosy PSL i zostać prezesem IPN. Gdy jednak jego kandydatura została oficjalnie zgłoszona marszałkowi Sejmu, „Wiadomości” TVP poinformowały, że kandydat był członkiem PZPR, o czym nikogo nie powiadomił. Gdy afera wybuchła, prof. Chwalba zaczął składać zadziwiające i żenujące oświadczenia. W gwarze studenckiej istnieje bardzo tu pasujące określenie: żenol. Potrzebny więc trzeci kandydat, bo ta gra polityczna musi się dalej toczyć. Będzie więc kolejny kontrakt polityczny. Na to, aby znaleźć kandydata naprawdę apolitycznego, o tak niekwestionowanym autorytecie moralnym jak pastor Joachim Gauck, szanse są bowiem znikome.