Według ocen demografów już w minionym roku liczba mieszkańców Polski zmalała o 13 tys. – do 38 654 tys. osób. Pierwszy raz od zakończenia drugiej wojny światowej liczba zgonów (o ok. tysiąc) przewyższyła liczbę urodzin. Nadal też mieliśmy ujemne saldo migracji zagranicznych (o 12 tys. więcej osób z Polski wyemigrowało, niż przyjechało na stałe), choć ono stopniowo maleje.
Gdzie te czasy, gdy jak w pierwszej połowie lat 80., tuż po wprowadzeniu płatnych urlopów macierzyńskich, przybywało nam co roku średnio po ok. 350 tys. obywateli. W 1998 r. przyrost wyniósł zaledwie 8 tys. osób, a w 1999 r. nastąpił ubytek ludności. Warto dodać, iż ubytek ten w całości, a nawet z małym naddatkiem (14 tys. osób), przypadł na populację mężczyzn.
Dlaczego dotychczasowa prognoza – sporządzona w 1996 r. – już po trzech latach okazała się nietrafna? Mamy do czynienia nie tylko z transformacją polityczną i ekonomiczną, ale i z transformacją w zjawiskach demograficznych, zwłaszcza zaś w postawach prokreacyjnych młodych ludzi. Tym, co najbardziej wpłynęło na nietrafność starej prognozy, jest malejąca liczba urodzin (w 1996 r. – 428,2 tys., a w 1999 r. już tylko 382 tys.). Dla porównania: w 1983 r. na świat przyszło 723 tys. dzieci.
Liczba urodzin spada, a zarazem wydłuża się średnia długość życia Polaka. W ostatnich latach malała też liczba zgonów. Ale tendencja ta w 1999 r. odwróciła się – zmarło o 13,6 tys. więcej osób niż w 1998 r. Duży wzrost liczby zgonów odnotowano zwłaszcza w I kw. 1999 r. (o 17,1 tys. więcej niż w analogicznym okresie 1998 r.). Działacze Stowarzyszenia Obrony Praw Pacjenta uważają, że spowodowane to zostało strajkami lekarzy i kryzysem w źle reformowanej służbie zdrowia...
– Nie mamy na to dowodów – ostrożnie wypowiada się wiceprezes Witkowski.