Magazyn „Time” ogłosił niedawno konkurs na nazwę pierwszej dekady nowego stulecia. Szczęśliwie pożegnaliśmy lata dziewięćdziesiąte. Czy teraz nastanie dziesięć lat zerowych? Taka nazwa nie najlepiej wróży i przesądnym raczej się nie spodoba. Podobnego problemu nazewniczego nigdy dotąd nie było – zwyczaj numerowania dekad narodził się zaledwie kilkadziesiąt lat temu. „Oh – Ohs”, „M2”, „The Naughties” – to niektóre nazwy zaproponowane przez pomysłowych czytelników „Time’a”. Polscy językoznawcy na razie odnoszą się z dystansem do takich eksperymentów. Prof. Walery Pisarek twierdzi, że największe szanse na upowszechnienie mają formy opisowe: „pierwsza dekada” i „pierwsze dziesięciolecie”. Czemu na przykład nie „lata dziesiąte”? Taką formę chciałby widzieć Andrzej Ibis-Wróblewski. Jego propozycja ma przynajmniej jedną zaletę – jest o połowę krótsza od nazwy obowiązującej przed 1 stycznia. Poza tym można by to zapisywać na przykład tajemniczym X – dziesiątką. Zaraz potem (czyli w 2010 r.), jak sugeruje Ibis-Wróblewski, nastałyby radosne „nasto-lata”.