Archiwum Polityki

Górska kasa chorych

Z nadejściem zimy media informują o tragicznych skutkach nieprzemyślanych górskich wycieczek. Turyści idą w Tatry najczęściej bez przygotowania, bez sprzętu, naiwnie sądząc, że jakoś to będzie. Zdarza się, że nie mówią nawet, w którą stronę wyruszają i kiedy planują powrót.

Czasem zdarza się cud i nawet po kilku dniach od zaginięcia GOPR-owcy docierają – z narażeniem własnego życia – do żywych turystów. Potrafią ich nawet pochwalić: „za rozsądne zabranie telefonu komórkowego” (przebój ubiegłego roku w Tatrach) lub „za znakomity, profesjonalny sprzęt” – jak to było ostatnio. Dołączamy się do tych gratulacji i cieszymy z każdego uratowanego życia.

GOPR jest szczególnym pogotowiem ratunkowym. Za usługi medyczne i ratownicze płaci się w Polsce od niedawna. Gdy np. przed rokiem lekkomyślny turysta z USA został uratowany – uciekł z gabinetu lekarskiego bojąc się horrendalnych kosztów, którymi byłby w swoim kraju obciążony. Nie od rzeczy byłoby wystawiać w końcu takie rachunki także i u nas. Nie tym, którym przydarzył się nieszczęśliwy wypadek nie z ich winy, ale tym, których głupota unosi w góry, a ślepota nie pozwala zejść.

Aleksander Chećko

Polityka 3.2000 (2228) z dnia 15.01.2000; Fusy plusy i minusy; s. 78
Reklama