Archiwum Polityki

Noc na ziemi

Folklorystyczne śpiewy na wyspach Kiribati, lasery w chińskim Hongkongu, buddyjskie gongi w Tokio, kremlowskie kuranty, głoszące nie tylko nadejście nowego roku, ale także zwycięstwa w wojnie z Czeczenami, strzały na wiwat w Kosowie, fajerwerki na wieży Eiffla, rockowy koncert pod oknem papieskiego mieszkania, najważniejsza (według Amerykanów) impreza w Nowym Jorku – tak świat witał nowy rok.

USA. Na rogu 42 ulicy i Broadwayu, czyli na osławionym nowojorskim Times Square i w jego okolicach już na wiele godzin przed północą bawiły się ponad dwa miliony ludzi z całego świata. O północy spadła wielka kula, symbolizująca nadejście Nowego Roku (tradycja ta kultywowana jest od 1907 r.). Dla właścicieli lokali w pobliżu Skrzyżowania Świata sylwestrowa noc była eldorado; zarabiali nawet na toaletach, do których wstęp kosztował, bagatelka, 10 dolarów. Obawiając się nie tyle pluskwy milenijnej, ile zamachów terrorystycznych, miasto znacznie zwiększyło siły policyjne w okolicach Times Square (około 40 tys.). Akcja policyjna pod kryptonimem „Archanioł” była największą tego typu operacją w historii miasta.

Na wszelki wypadek z okolic TS usunięto wszystkie kosze na śmieci, zaspawano także studzienki kanalizacyjne i skrzynki pocztowe. Gdy na pięć godzin przed północą w okolicach placu znaleziono porzucony plecak, policja usunęła przechodniów z całego kwartału ulic. Nie zepsuło to jednak zabawy.

Wyjątkowo prestiżowa impreza noworoczna odbyła się w Waszyngtonie; jej gospodarzem był Bill Clinton. Zaprosił on na przyjęcie najbardziej wpływowe osobistości ze świata polityki, kultury, nauki, łącznie około 3 tys. osób. Wśród zaproszonych znalazł się aktor Robert De Niro, dramaturg Neil Simon i diva operowa Jessye Norman. Następnie Clinton rozstał się ze swymi gośćmi, by spotkać się z najbliższymi (a było ich 350) w Białym Domu. Na chwilę przed północą prezydent pojawił się w Lincoln Memorial i wygłosił noworoczne orędzie.

Bardzo wielu było chętnych do spędzenia tej nocy w światowej stolicy hazardu – Las Vegas. Za miejsce w pokoju niezbyt luksusowego hotelu, które normalnie kosztuje ok. 200 dolarów, trzeba było zapłacić prawie 3 tys.

Polityka 2.2000 (2227) z dnia 08.01.2000; Wydarzenia; s. 17
Reklama