Archiwum Polityki

Życie obok beczki

[warto mieć w biblioteczce]

Marek Edelman: Strażnik. Instytut Wydawniczy Znak. Kraków 1999, s. 293

Był koniec września 1939 r. Młody, osiemnastoletni Żyd zobaczył, jak na Żelaznej dwóch Niemców zmusza innego Żyda, by stanął na beczce. Ku uciesze zebranych gapiów zaczęli obcinać mu brodę. „Ten człowiek na beczce poddany był najgorszemu upokorzeniu, gorszemu od chłosty” – powiedział po 60-ciu latach Marek Edelman. Jeden z przywódców powstania w getcie warszawskim, człowiek, którego odwagą wojenną i cywilną można obdzielić dziesiątki innych, twierdzi, że to wszystko dlatego, żeby nigdy nie stanąć na beczce. Życie i ludzie jeszcze wiele razy chcieli go na niej postawić. Nie pozwolił. I właśnie temu poświęcona jest książka „Strażnik. Marek Edelman opowiada”, przed ponad rokiem wydana po włosku, a kilka miesięcy temu przetłumaczona na polski.

Edelman po wojnie został lekarzem, kardiochirurgiem, co opisała już Hanna Krall. „Strażnik”, nawet gdyby autor wolał tego uniknąć, będzie porównywany z jej reportażem. Książka Krall – szkolna lektura odrealniła w potocznym odbiorze postać Marka Edelmana, tymczasem tylko prawdziwy Marek Edelman mógł psuć dobre samopoczucie Europie i światu. Mógł być strażnikiem pamięci, bo był świadkiem największej klęski cywilizacji, która stworzyła fabryki śmierci, wprowadzając pogardę dla ludzkiego życia. „I ta pogarda dla życia przetrwała do dzisiejszego dnia” – mówi. Widać ją było w Kambodży, w Ruandzie, Chorwacji, widać w Serbii i Kosowie. Widać ją nawet w Europie Zachodniej.

W „Strażniku”, obok opowieści Edelmana i spisanej tuż po wojnie jego relacji z powstania – „Getto walczy”, znajduje się aneks, a w nim publiczne wystąpienia Edelmana z ostatnich dwudziestu kilku lat.

Polityka 2.2000 (2227) z dnia 08.01.2000; Kultura; s. 47
Reklama