Archiwum Polityki

Życie po Franju

Porażka w wyborach parlamentarnych (3 stycznia) partii zmarłego niedawno prezydenta Franja Tudjmana to dla Chorwacji coś więcej niż polityczne trzęsienie ziemi: to być może początek nowego kraju, gdzie wojna jest historią, a nie stałym stanem społecznej świadomości. Czy mające się odbyć 24 stycznia wybory prezydenckie potwierdzą zmianę?

Koalicja socjaldemokratów (SDP) Ivicy Raczana i liberałów (HSLS) Drażena Budiszy już od dłuższego czasu zyskiwała coraz wyższe notowania w sondażach, przy jednoczesnym spadku popularności rządzącej od 10 lat Chorwackiej Wspólnoty Demokratycznej (HDZ), stworzonej przez prezydenta Franja Tudjmana. Gdy w grudniu 1999 r. po długiej chorobie zmarł ów charyzmatyczny polityk, stało się jasne, że HDZ przegra wybory. Bo to Tudjman był Wspólnotą. Bez niego partia może nie przetrwać. Jak powiedział Mirko Galić, redaktor naczelny chorwackiego pisma „Globus”: tudjmanizm, który był mieszanką rządów autorytarnych, nacjonalizmu i socjalizmu, odszedł wraz ze swoim twórcą.

Jednak nikt nie spodziewał się aż takiej katastrofy – HDZ uzyskała niespełna 28 proc. głosów (cztery lata wcześniej 44 proc.), podczas gdy koalicja prawie 40 proc. Politycy w Zagrzebiu dość zgodnie twierdzą, że wybory te były w gruncie rzeczy plebiscytem – nie tyle za konkretnym programem, ile za wizerunkiem Chorwacji. Czy ma to być kraj, gdzie ludzie żyją w permanentnej gotowości do kolejnej wojny, bez sprzeciwu oddający swe losy w ręce jednego ugrupowania politycznego, czy też nowoczesny, idący tą samą drogą co większość państw środkowej Europy? Kraj symboli, pochodzących z czasów faszystowskiego Niezależnego Państwa Chorwatów, czy zwrócony ku przyszłości? Według jednego z polityków SDP Antuna Vujicia, podobnym plebiscytem były wybory w 1990 r. Wówczas Chorwaci głosowali za niepodległością. Teraz za demokracją i społecznymi przemianami.

Oczywiście kondycja gospodarcza Chorwacji nie pozostała bez wpływu na decyzje wyborcze. Bezrobocie wzrosło w ciągu ostatnich lat do 20 proc., zwiększa się deficyt budżetowy i dług wewnętrzny, który sięgnął 10 mld dol. Inwestorzy zachodni, którzy początkowo bardzo interesowali się tym krajem, zaczęli go omijać, uważając chorwacki rynek za niezbyt pewny.

Polityka 4.2000 (2229) z dnia 22.01.2000; Świat; s. 34
Reklama