Archiwum Polityki

Kino w domu

Kanał filmowy Ale Kino!

Dawno temu, kiedy telewizja rozpoczynała swoją historię, nazywano ją zwykle „domowym kinem”.

Dziś nadal telewizyjnymi hitami pozostają filmy i one właśnie, wyjąwszy niektóre transmisje sportowe, przyciągają największą publiczność. Tyle że dziś telewidz posiadający dostęp do sieci kablowej albo telewizji satelitarnej może oglądać filmy przez niemal całą dobę. Umożliwiają mu to filmowe kanały tematyczne, takie jak na przykład Ale kino!, obecne w pakiecie Cyfry + tudzież w sieci kablowej Aster City. W tej chwili jest to bodaj jedyny kanał obok programów telewizji publicznej, w którym można obejrzeć cokolwiek z klasyki filmu polskiego: niedawno nadawano na przykład „Pamiętnik znaleziony w Saragossie” Hasa i „Pokolenie” Wajdy.

Ambicją kanału jest upowszechnianie oferty europejskiej. Szczególnie w dni powszednie nadaje się tu sporo filmów francuskich i włoskich, pojawiają się też produkcje brytyjskie. To dobrze, jeśli zważyć, że prawie wszystkie stacje komercyjne żyją na przemian latynoskimi telenowelami i filmami amerykańskimi. Jeszcze lepiej, że Ale kino! przypomina stare filmy z lat 40., 50., 60. (ostatnie przykłady to m.in. „Małżeństwo po włosku” Vittoria de Siki, „Belfegor” Claude’a Barmy czy „Azyl” Tony’ego Richardsona). W sumie układa się z tego propozycja o pewnych walorach koneserskich, zdolna zadowolić tych, którzy mają nieco bardziej wyrafinowany gust niż wielbiciele „Złotopolskich”, Chucka Norrisa i Marcina Dańca.

Ale kino! byłoby zatem swego rodzaju kontrpropozycją dla konkurencyjnego Hallmarku z pakietu Wizji TV, gdzie panuje niepodzielnie popularne kino amerykańskie.

Polityka 4.2000 (2229) z dnia 22.01.2000; Tele Wizje; s. 87
Reklama