Uprogu stulecia Polska występowała jedynie na mapach historycznych. Nic nie wskazywało, by dzieci rodzące się u progu stulecia miały szanse żyć w suwerennym państwie polskim. W narodowych, przede wszystkim inteligenckich marzeniach mit odrodzenia się polskiej państwowości był oczywiście trwale zakorzeniony, ale był on równie nierealny, co wypowiadane przez Żydów na święto Paschy życzenie: „Na przyszły rok w Jerozolimie”.
Okazało się, że w tym zadziwiającym stuleciu zrealizowały się oba te utopijne marzenia. Co więcej, państwo Izrael jest w swoim regionie potęgą ekonomiczną i militarną, zaś Polska jest członkiem najpotężniejszego w dziejach świata sojuszu militarnego. Wszystko wskazuje na to, że w ciągu kilku lat staniemy się członkiem Unii Europejskiej.
Powiada się, że polityk nie powinien używać słowa: nigdy. Wiek XX nauczył nas, że z ostrożnością należy mówić: niemożliwe.
Z punktu widzenia dziejów świata Polska zaistniała w tym stuleciu kilkakrotnie. A rozumieć przez to należy sytuację, gdy o wydarzeniach z Polską związanych informowały najbardziej lokalne pisma w najbardziej odległych rejonach.
Po raz pierwszy we wrześniu 1939 r., gdy udało nam się wciągnąć do wojny z III Rzeszą Francję i Wielką Brytanię, co lokalnej agresji militarnej nadało wymiar konfliktu europejskiego, który następnie przekształcił się w II wojnę światową. Po raz drugi Polska znalazła się na czołówkach wszystkich na świecie gazet, gdy 16 października 1978 r. kardynał Karol Wojtyła został wybrany na papieża, przyjmując imię Jana Pawła II.
Wkrótce, bo niecałe dwa lata później, wszystkie stacje telewizyjne na świecie pokazały uroczystość podpisania porozumień gdańskich, a nieznany dotychczas nawet w Polsce Lech Wałęsa z dnia na dzień stał się bohaterem globalnym.