Archiwum Polityki

Nie będę Kościuszką

Pisze Janusz Anderman w „Rzeczpospolitej”, że Stomma „uczepił się jakiejś czereśni i zadręcza to drzewo niepohamowaną rzeką opisów”. Nie jest to prawda. W rzeczywistości to czereśnia uczepiła się mnie. Otwieram rano okno – czereśnia, gdzieś daleko tęsknię za domem – czereśnia. I co ja mogę na to poradzić? Anderman podpowiada, że „Kościuszko z czereśniowego drewna wyrabiał udane tabakierki”. To ma być dla mnie rada. Ale rzecz w tym, że moja czereśnia nie jest drewnem ino żywym, dostojnym i szacownym drzewem. Żeby zostać Kościuszką, musiałbym ją ściąć lub co najmniej okaleczyć. A tego nie potrafię.

Pan Anderman pisze ponoć zupełnie zręczne nowelki. Chwali się. Są to jednak formy krótkie. Tymczasem czereśnia trwa i w tym tkwi problem trudny do ogarnięcia. Czy należy z czereśnią obcować, czy raczej od niej uciekać. Myślę, że w tym paradoksalnym pytaniu zawiera się coś niezwykle ważnego. Na biegunach są bowiem dwa wyjścia: albo siedzieć i (co się tak Andermanowi nie podoba) wpatrywać się w czereśnię, albo ruszyć w świat. Wbrew pozorom patrzenie na czereśnię nie zuboża, nie odejmuje nawet dynamiki. Czereśnia (czego zabiegany widać Anderman nie zauważa) jest każdego dnia i każdej godziny inna. Jest to pewna formuła na życie. Patrzeć poprzez gałęzie na pory roku, na wiatry, dżdże, śniegi i przemijanie. Czy warto przeżyć życie kontemplując czereśnię? – Nie wiem. Pan Anderman też nie wie, gdyż w trosce o laury (w końcu kolega Barańczak dostał) musi biegać po krakowskich plantach, a tam czereśni ani w ząb. Cóż ma nam czereśnia do powiedzenia? – To tylko, że bywają zmierzchy i świty, co jest banałem? Otóż nie do końca banałem.

Polityka 1.2000 (2226) z dnia 01.01.2000; Stomma; s. 87
Reklama