„Na starość mózg więdnie i nie jest zdolny przyjmować nowych prawd...” (Skąd to cytat drogi czytelniku?). W obawie przed taką sytuacją postanowiłem jak najszybciej wzbogacić doświadczenie indywidualne mądrością zbiorową i wstąpiłem do partii. Konkretnie do Unii Pracy. Dlaczego do Unii właśnie? – Jest ku temu przynajmniej pięć powodów.
Pierwszy jest oczywisty: Izabela Jaruga-Nowacka, o której pisał już Henryk Sienkiewicz, iż „kiedy chleb krając bochenek o się oprze, to nawet na nieczułym bochenku skóra od kontentacji czerwienieje”. Ale o tym pisałem już parę razy. Dodam więc, że ma Izabela głos lekko przyćmiony i chropawy, którego dźwięk nawet świętego Ammona Wielkiego przywiódłby na pokuszenie. Dodatkowo, żeby było śmieszniej – jest to baba mądra i szlachetna.
Drugi powód równie oczywisty: Aleksander Małachowski. Postać dla mnie niebywała. Bo to, że arystokraci miewali niekiedy lewicowe ciągotki, to rzecz nienowa. Wystarczy przypomnieć owego hrabiego z noweli Bohumila Hrabala, który kopulował z dziewkami stajennymi na kupach gnoju, a wracając do pałacu mówił sobie z głęboką satysfakcją: „– Dotknąłem ziemi”. Problem z Małachowskim polega na tym, że on się rzeczywiście przejmuje i to sprawami, które wcale nie musiałyby go dotyczyć. Mogłoby siedzieć panisko w głębokim fotelu przed portretami przodków, pykać fajkę, popijać maślacza i fiksatuarować siwiejącą brodę. Jak to pisał Bolesław Prus: „– No rzekłem – chłopi są także ludźmi, panie... – Wirski – wtrącił rządca. – Panie Wirski – rzekłem – chłopi... – Wszystko mi jedno – przerwał – czym są chłopi. Dość że w roku 1859 miałem z dziesięć tysięcy rubli dochodu.