Ceny w lutym bieżącego roku były o 10,4 proc. wyższe w stosunku do lutego ’99. Wróciliśmy zatem do dwucyfrowej inflacji. Fachowcy mówią jednak, żeby się nie przejmować – ich zdaniem tempo wzrostu cen w Polsce powinno zacząć spadać od marca tego roku (w chwili oddawania numeru do druku nie mamy jednak danych GUS, które by nas uspokajały). Na razie znane są tylko powody, dla których ceny mogą iść w górę szybciej, niż byśmy chcieli. Drożeją paliwa, żywność i usługi. Drożeją też kredyty (podwyżka stóp procentowych), rośnie podatek akcyzowy (co np. odbija się na cenach samochodów). W tej chwili kurs złotego jest w miarę stabilny, ale nasza waluta straciła sporo na wartości kilka miesięcy temu. Być może w nadchodzących miesiącach tendencja się odwróci, ale czy do tego stopnia, by w grudniu tego roku (patrz wykres), w porównaniu do grudnia 1999, inflacja wynosiła – jak planuje rząd – 5,2 proc.? Sprawa jest o tyle niepokojąca, że dla przykładu podamy: w Polsce w ciągu dwóch pierwszych miesięcy bieżącego roku ceny skoczyły w górę o 2,7 proc., podczas gdy w krajach Unii Europejskiej – w ciągu całego ubiegłego roku – wzrosły przeciętnie o 2 proc. I tam z tego powodu rozdzierają szaty.