Cytuję za „Liberation” (numer z 22 marca 2000, strona 28), acz mógłbym również za szeregiem innych czołowych pism zachodnich: „Rok po rozpoczęciu działań NATO w Jugosławii nie wiemy nadal, ilu było zabitych w Kosowie. Jedno jest najzupełniej pewne – ilość ofiar ma się nijak do liczb podawanych ze względów propagandowych przez dowództwo NATO podczas trwania działań wojennych. Sugerowano wtedy liczbę stu, a nawet dwustu tysięcy zabitych. Okazuje się, że trzeba te obliczenia drastycznie zweryfikować, aczkolwiek były one podtrzymywane przez amerykański Departament Stanu przez sześć miesięcy i przyjęte zostały dość powszechnie za wiarygodne. Systematyczne poszukiwania i ekshumacje podjęte przez siły KFOR nie pozwoliły w niczym potwierdzić poprzednich szacunków. Poszukiwania zarządzone przez Międzynarodowy Trybunał w Hadze, przerwane wprawdzie w listopadzie na skutek warunków zimowych, pozwoliły jak dotąd na odnalezienie 2108 zwłok (nie tylko Albańczyków). (...) Jeżeli nawet sądzić można, że niektóre grobowiska zostały zamaskowane, wiadomo już dzisiaj, iż wiadomości o trupach wrzucanych do szybów kopalni w Trepcy (na północy Kosowa) okazały się całkowicie fałszywe. (...) Nie da się w tej sytuacji podtrzymać zarzutu ludobójstwa i zresztą Międzynarodowy Trybunał w Hadze odstąpił od postawienia ich premierowi Miloszeviciowi i trzem innym wysokim przedstawicielom serbskich władz”.
Bardzo to pouczający tekst. Dlatego przede wszystkim, że napisany o rok za późno. Oczywiście – lepiej późno, niż wcale. W naszej prasie, pomimo starań, nie znalazłem jakoś odpowiednika. Czy kwestia to polityki? Chyba nie tylko.
Zapytano ongiś wspaniałego naszego kolarza Stanisława Szozdę (któż nie pamięta Wyścigu Pokoju roku 1974, w którym wygrywał wszystko jak chciał): – Przejechał pan na rowerze niemal cały świat.