Począwszy od lat 70. dokumenty Marcela Łozińskiego ujawniały fałsz, który tkwi w życiu politycznym. Pokazywały, w jakiej pogardzie władza, choćby zakładowa, ma swoich podwładnych („Próba mikrofonu”), jakiego konformizmu i partyjnego posłuszeństwa wymaga się od ambitnych młodych („Jak żyć”), albo też w jaki sposób media mogą manipulować zwykłą sondą uliczną („Ćwiczenia warsztatowe”). Można je czasem obejrzeć w TVP Kultura. I trudno oprzeć się wrażeniu, że nie tak wiele się w Polsce zmieniło.
Pomysł na film „Jak to się robi” urodził się w 1990 roku. Łoziński, wybitny dokumentalista, z kolegami filmowcami Krzysztofem Krauze i Jackiem Skalskim odpowiadali za wizerunek medialny Tadeusza Mazowieckiego, kandydata na prezydenta. O tworzeniu wizerunku polityka nie mieli pojęcia, władze partyjne nie zgadzały się na wynajęcie francuskiego specjalisty, Mazowiecki przepadł. Na scenie politycznej ujawnił się za to Stan Tymiński – człowiek znikąd, wyposażony w czarną teczkę i najnowsze zdobycze marketingu politycznego. Wszedł do drugiej tury, a reżyser pomyślał wtedy o sfilmowaniu narodzin takiego Tymińskiego. Następną inspiracją był tekst Jacka Hugo Badera w „Gazecie Wyborczej” o tym, jak Piotr Tymochowicz „tworzy” Leppera.
Tymochowicz, specjalista od wizerunku, nie ma wątpliwości, że człowieka sprzedaje się na rynku tak samo jak płyn do płukania protez zębowych. „Człowiek człowiekowi produktem” – lubi powtarzać Tymochowicz. „Jak to się robi” to próba odpowiedzi na pytanie: czy człowiek rzeczywiście nie różni się od protezy.
Oto mamy casting na polityka. Prowadzi go Tymochowicz, zgłasza się kilkaset osób i prowadzący sprawdza ich przydatność do zawodu.