Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

To już było

Dotąd rzadko doświadczałem uczucia déjà vu, paramnezji, kiedy wydaje się, że to, czego jesteśmy świadkami, na co patrzymy, jest kalką zdarzenia przeżytego w przeszłości. Teraz jednak coraz częściej łapię się na tym, że to już było, ja to już przerabiałem. Czytam o przygotowaniach do obchodów siedemdziesięciolecia urodzin prałata Jankowskiego. To rozumiem – gala z udziałem zaproszonych polityków, byłych ministrantów, którzy porobili kariery, wyszli na ludzi. Tak przebojowo, że wielu ludzi woli na wszelki wypadek siedzieć w domu. Bankiet szykowany przez knajpiarza wymyślającego dania w zależności od sezonu – a to śledzik à la Kwaśniewski, to znów klops à la Wałęsa, obfity wybór trunków obcych i rodzimych – ze wszystkich win, jakie mu przypisywano, ksiądz Jankowski przyznać się może jedynie do wina Monsignore.

Nie koniec na tym: oprócz części oficjalnej organizatorzy obchodów pomyśleli o części artystycznej. Wystąpi w pełnym składzie zespół pieśni i tańca Mazowsze. Że też Tadeusz Sygietyński i Mira Zimińska nie dożyli takiego wyróżnienia, zatarcia życiorysowych plam! Nie da się bowiem ukryć: debiut Mazowsza 6 listopada 1950 r. był fragmentem akademii ku czci rewolucji październikowej. Odełkaną pieśń o Stalinie oklaskiwał Bierut i Biuro Polityczne. Zresztą Stalin również docenił klasę zespołu z bratniej Polszy. Obejrzał występ 12 stycznia 1953 r. I wydał polecenie, by wypłacić artystom 200 tys. rubli do podziału. Podobno szarpnął się nawet na złote zegarki dla solistów. Tak orła z gór Kaukazu wzruszył skromny ptaszek, co przeleciał w kalinowy lasek.

Stało się normą, że objeżdżające cały świat Mazowsze uświetniało w kraju co znaczniejsze nasiadówki i fety.

Polityka 47.2006 (2581) z dnia 25.11.2006; Groński; s. 106
Reklama