Archiwum Polityki

Czterdzieści ton

Jeszcze nie rozjechały się tiry blokujące przejście graniczne w Cieszynie, a już uformowała się wielokilometrowa kolejka w Świecku. Tam jeszcze trwały rozmowy, kiedy zanosiło się na blokadę w Chyżnem. Ta forma protestu okazuje się modna, bo skuteczna: czterdziestotonowych ciężarówek nie rozpędzi się ani armatkami wodnymi, ani gazem łzawiącym. Trzeba negocjować – chociaż kierowcy mówią, że to i tak niewiele da.

Granice krajów kiedyś nazywanych socjalistycznymi okazały się zupełnie nieprzygotowane do nowych porządków. Dawniej miały bronić spoistości obozu, teraz winny sprzyjać rosnącej wymianie handlowej. Dawniej celnik miał wyłowić z bagażu wywożoną kiełbasę czy przywożoną nielegalną bibułę, niewiele obchodziła go „braterska wymiana”. Teraz ma do czynienia z tysiącami niezależnych podmiotów, handlujących czym chcą i z kim chcą. Ale dawniej miał władzę, i teraz też.

Według niezbyt zgodnych relacji konflikt w Cieszynie narastał od paru dni: zdaniem polskich kierowców Czesi oglądali telewizję, zamiast odprawiać ciężarówki, a na domiar złego kazali płacić po 130 koron za wjazd na ciasny plac, gdzie oczekuje się na odprawy. Zdaniem czeskich celników, Polacy zachowywali się arogancko, aż trzeba im było przypominać, że Republika Czeska jest suwerennym krajem. Od słowa do słowa Polacy zagrozili, że zablokują przejście, a Czesi na to, że zrobią im popisową rewizję celną. Polacy swoją groźbę spełnili, żądając przyspieszenia odpraw tak, żeby do Polski mogło wjechać 800 ciężarówek na dobę (dotychczas odprawiano ok. 400). Negocjacje z miejscowymi władzami nic nie dały i dopiero urzędnicy przybyli pospiesznie z Pragi podpisali porozumienie na 600 wozów.

Kierowcy i ich szefowie są zdesperowani. Mówi Andrzej Majewski, właściciel korporacji spedycyjnej Androma z Łodzi:

Kiedy załamał się rosyjski rynek i parę tysięcy ciężarówek przybyło na front zachodni, konkurencja zepchnęła nas, spedytorów, poniżej granic opłacalności: według GUS rentowność w naszej branży wynosi 23 proc. Na kryzys rosyjski nałożył się wzrost cen paliw. Ja zaczynam zjadać własny ogon: sprzedałem dwie ciężarówki, zwolniłem całą administrację, biuro prowadzi żona i syn. Dokładam z innej działalności.

Polityka 41.2000 (2266) z dnia 07.10.2000; Kraj; s. 24
Reklama