Oddalił się od dawnych przyjaciół, zmęczyło go jego własne pokolenie, rozczarowała wolna Polska. Oto dlaczego Zbigniew Bujak wstąpił w szeregi Wiosny.
Zbigniew Bujak obnaża rządy swoich przyjaciół – donoszą z nieukrywaną satysfakcją prawicowi komentatorzy. Chodzi o niedawny wywiad, którego ten legendarny przywódca „solidarnościowej” opozycji udzielił „Rzeczpospolitej”.
Jeszcze nie rozjechały się tiry blokujące przejście graniczne w Cieszynie, a już uformowała się wielokilometrowa kolejka w Świecku. Tam jeszcze trwały rozmowy, kiedy zanosiło się na blokadę w Chyżnem. Ta forma protestu okazuje się modna, bo skuteczna: czterdziestotonowych ciężarówek nie rozpędzi się ani armatkami wodnymi, ani gazem łzawiącym. Trzeba negocjować – chociaż kierowcy mówią, że to i tak niewiele da.
Zbigniew Bujak, od niedawna prezes Głównego Urzędu Ceł, jest jedenastym z kolei szefem polskiej administracji celnej w III RP. Te częste zmiany - średnio co niespełna dziewięć miesięcy, komplikują reformowanie praw, a także samych służb celnych, które inkasują dziś jedną trzecią budżetowych wpływów państwa. A mogłyby więcej. Kim więc byli kolejni prezesi? Skąd przyszli, co zamierzali, co zrobili, dlaczego odchodzili?