Archiwum Polityki

Żakinada

W dość nudnej kampanii prezydenckiej sprawa zachowania się ministra Siwca przed trzema laty, gdy pozwolił sobie – w obecności prezydenta i nie bez zachęty z tej strony – na niesmaczne, sztubackie prześmiewanie się ze znanego w całym świecie papieskiego gestu i stylu powitania ziemi, stała się powodem wielkiej awantury. Nie ulega wątpliwości, że zachowanie to jest kompromitujące jak i zastanawiające. Pokazuje, że prezydencki dwór – przynajmniej trzy lata temu – nie znalazł jeszcze miary i smaku, wedle których powinien urzędować, że trzymają się go żarty, które osobom publicznym nie przystoją. Nie dziwi zatem, że nożyce się odezwały.

Co do nożyc. Fakt, że sprawa została wydobyta i użyta w ostatnim stadium kampanii, że poszła za tym propaganda, którą cechuje brak umiaru i proporcji właściwego oceniania wydarzeń sprzed trzech lat, również rodzi absmak. Szanse zwycięstwa Mariana Krzaklewskiego są nieduże, wychodzi na to, że jego sztab liczył na cudowną przemianę sondaży, a następnie końcowego wyniku, dzięki ujawnieniu skandalu z ministrem Siwcem w roli głównej i pośredniemu wciągnięciu do kampanii wyborczej autorytetu papieża. To instrumentalne przechowanie, a następnie wykorzystanie starych już zdarzeń odsłania polityczne intencje. Są one tak czytelne, że osłabia to efekt całej akcji, zarówno polityczny jak i etyczny.

Polityka 40.2000 (2265) z dnia 30.09.2000; Komentarze; s. 13
Reklama