Archiwum Polityki

Klasyka zgrzytania

[dla koneserów]

„Zawsze chcieliśmy grać jak Sonic Youth” – często powtarzał w wywiadach basista Nirvany. I rzeczywiście: trudno wyobrazić sobie muzykę rockową dwóch ostatnich dekad bez tego amerykańskiego zespołu. Sonic Youth – grupa, która w czasach triumfu elektronicznych brzmień konsekwentnie poprzestaje na dźwięku gitar – doczekała się licznych naśladowców, bardziej dziś nawet znanych od oryginału. Zespół kierowany przez Thurstona Moore’a słynął zawsze z nietypowych rozwiązań harmonicznych, wykorzystywania połączeń dźwięków uważanych za mało melodyjne, umiejętnego wplatania do swoich nagrań rozmaitych szmerów i zgrzytów wydobywanych z instrumentów i wzmacniaczy. Nie inaczej też brzmi Sonic Youth na najnowszej płycie „Nyc Ghosts & Flowers”. Nie ma tu banalnych piosenek, a niektóre kompozycje (jak „Free City Rhymes”) przypominają raczej dopiero szkice do utworów. Muzycy zaskakują zmianą brzmień, nastroju i dynamiki („Lightin”), łączą w swoich utworach jak mało kto rockową energię z dokonaniami dwudziestowiecznej „poważnej” awangardy. Jeśli więc ktoś ma dosyć wakacyjnego latynoskiego kołysania, powinien sięgnąć po „Nyc Ghosts & Flowers”. Jeśli jednak traktujemy muzykę jako źródło relaksu i wytchnienia, powinien trzymać się od Sonic Youth z daleka. (mcz)

[dla każdego]
[dla koneserów]
[dla najbardziej wytrwałych]
[dla mało wymagających]
Polityka 40.2000 (2265) z dnia 30.09.2000; Kultura; s. 44
Reklama