Archiwum Polityki

Czas na czesne

Rozmowa z prof. dr. hab. Jerzym Woźnickim, rektorem Politechniki Warszawskiej, przewodniczącym Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich

Czy młodzi ludzie, przyjęci w tym roku na bezpłatne studia dzienne w uczelniach państwowych, dowiedzą się lada miesiąc, że muszą płacić za naukę?

Nie spodziewam się. Co więcej, myślę, że nie należy tego oczekiwać w krótkim czasie.

To znaczy, że nowa ustawa Prawo o szkolnictwie wyższym, która miała trafić do Sejmu przed rokiem, jest nadal przedmiotem sporów? Nadal nie ma zgody co do sposobu pogodzenia konstytucyjnego zapisu o bezpłatności nauczania w szkołach publicznych ze stanem faktycznym i z licznymi pomysłami na sprawiedliwsze rozłożenie kosztów nauki?

Ostatnia wersja projektu jest obecnie rozpatrywana przez Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów. Obawiam się, że do końca roku Sejm nie zajmie się ustawą. Wszystko pozostanie bez zmian, czyli wszyscy studenci studiów wieczorowych i zaocznych nadal będą płacić czesne. Gdyby wskutek decyzji Trybunału Konstytucyjnego doszło do zakazu pobierania opłat za studia wieczorowe i zaoczne, nastąpiłby niebywały zamęt. Wówczas – przy obecnych nakładach budżetowych – wyższe uczelnie publiczne musiałyby podjąć działania prowadzące do radykalnego zmniejszenia liczby studentów.

To znaczy powiedzieć części studentów: państwu już dziękujemy, chociaż nie mamy zastrzeżeń do postępów w nauce? Jakiej części?

Oczywiście że zarówno z powodów formalnych jak i moralnych nie moglibyśmy wyrzucać – celowo używam tego drastycznego określenia – młodzieży z uczelni. Ale nie można prowadzić studiów bez pieniędzy, a tych zabrakłoby co najmniej 30 proc., bo taka część budżetów dydaktycznych uczelni pochodzi z czesnego.

W konstytucji zapisano, że nauka w szkołach publicznych jest bezpłatna, ale ustawa może dopuścić świadczenie niektórych usług edukacyjnych za odpłatnością.

Polityka 40.2000 (2265) z dnia 30.09.2000; Społeczeństwo; s. 86
Reklama