Archiwum Polityki

Bajki dla starszych dzieci

Do przysłowia, które mówi, że historia jest nauczycielką życia, cyniczni historycy dodali powiedzonko o tym, że historia niczego nikogo nie uczy. Zrażony do ogólnej zasady niesprzeczności, na której zbudowano cywilizację europejską, chętnie zestawiam takie sprzeczne zdania, przesądzając z góry, że są komplementarne, czyli uzupełniają się nawzajem. Z jednej strony historia czegoś uczy, z drugiej ludzie wiecznie popełniają te same błędy (mam na myśli błędy kolektywne, bo dziedzinę indywidualnych błędów niewątpliwie cechuje trwałość).

Polskie obcowanie z historią jest tematem bardzo delikatnym, bowiem mamy w przeszłości przypadki, w których nasza zbiorowość przeżyła katastrofę. Zdarzyło nam się być stosunkowo długo mocarstwem regionalnym i to nie jako hybryda, ale trwały element ładu, a potem straciliśmy byt państwowy i jakkolwiek byśmy chcieli jeszcze dzisiaj winić za to naszych złych sąsiadów, to jednak winę ponosimy sami. Konsekwencją tej okoliczności jest coś takiego, co mi przypomina wzmożoną ostrożność po przebytej chorobie albo po wypadku na drodze. Każdy, komu się coś przydarzyło, czujnie patrzy, czy się sytuacja nie powtarza.

Historyczna czujność jest możliwa wtedy, kiedy mamy świadomość historii i tu rzeczywiście w naszej części świata, a konkretnie w Europie Środkowej, świadomość minionych szans jest od dawna głęboko przeżywana. Spostrzegam ją u Węgrów i Czechów, ale szczególnie mocno u Polaków. Motywem tej świadomości musiały być rozważania o utraconej wolności i o minionej chwale. Cały wiek dziewiętnasty krążył myślą wokół tych tematów i w historii nasi pradziadowie szukali z jednej strony dowartościowania, z drugiej przestrogi na przyszłość.

Wrażliwość zachodniej Europy nie odbiega daleko od tego obrazu historii, jako klucza dla zrozumienia współczesności.

Polityka 40.2000 (2265) z dnia 30.09.2000; Zanussi; s. 113
Reklama