Prawie wszystko, co robimy, zgodnie z teorią ewolucji ma związek ze strachem, ze świadomym jego unikaniem, nieświadomym tłumieniem albo przezwyciężeniem. Nie uwalnia od niego nawet rozrywka, jaką jest oglądanie telewizji. Bo też, zdaniem amerykańskiego socjologa Neila Postmana, w tym medium przemoc, agresja, wojna i zbrodnia przynależą do sztuki bawienia widza. W myśl tej tezy im straszniej, tym bardziej rozrywkowo. Telewizja więc całkiem świadomie potęguje u widzów lęk – wyolbrzymiając koszmar. – Coraz częściej w programach telewizyjnych, zresztą nie tylko w nich – mówi Paweł Biedziak z Komendy Głównej Policji w Warszawie – kryterium atrakcyjności ma znaczenie decydujące i zastępuje kryterium prawdy. Choć zabrzmi to paradoksalnie, policja ma zazwyczaj dla obywateli więcej wiadomości dobrych niż złych, a to w dużej mierze media przedstawiają wizję świata niebezpiecznego, zagrażającego niemal na każdym kroku spokojnym ludziom.
Wielka zbrodnia na ekranie to coraz rzadziej tylko filmowy hit. Żywią się nią także programy informacyjne, które zawsze największą oglądalność odnotowują przy okazji dramatycznych lub zbrodniczych wydarzeń (zamach na WTC czy choćby gangsterska strzelanina w podwarszawskiej miejscowości). Serwisy informacyjne we wszystkich stacjach telewizyjnych poświęcają na tzw. tematykę niebezpieczną ok. 30–40 proc. czasu, a w prawie połowie przypadków pierwsze wiadomości dzienników pochodzą najczęściej właśnie z tej dziedziny. Piotr Zdanowicz, teoretyk mediów z OTV Lublin, zwraca także uwagę na język programów informacyjnych, potęgujący grozę błahych czasem wydarzeń.
Często mamy także do czynienia w serwisach ze zjawiskiem, które można byłoby nazwać epatowaniem trupem. Gdy kilka lat temu pokazano na ekranie umierającego żołnierza, bodaj chorwackiego, w mediach odbyła się dyskusja na temat poszanowania godności śmierci.