Archiwum Polityki

Coś z życia

Góralu wracaj!
Po zakopiańskich Krupówkach spacerują dwugarbne wielbłądy, które reklamują cyrk. Na słynnej ulicy można też spotkać owczarki podhalańskie, mimów wcielających się w różne postacie (na przykład w złotego taternika), dwóch króli zbierających pieniądze na trzeciego, a nawet nadmuchiwanego bacę nadnaturalnych rozmiarów. Nie pojawiły się za to tradycyjne białe niedźwiedzie, niemożliwością też było spotkanie prawdziwego górala.

Rybaku i kucharzu też!

Również nad morzem dbają o to, by turyści nie mogli narzekać na brak atrakcji. Modny ostatnio stał się sposób na prowadzenie samoobsługowych restauracji. Właściciele knajp otwierają przed turystami drzwi do kuchni, by mogli sami ugotować sobie obiad. Głodny delikwent przychodzi do restauracji z własną rybą (najlepiej własnoręcznie złowioną) i gotuje sobie tę rybę, jak mu tylko wyobraźnia podpowie. Jeśli nie potrafi gotować, może – pod okiem zawodowego kucharza – przejść szybki kurs gotowania. Potem może nawet zjeść to, co nawarzył, a na koniec musi za wszystko ekstra zapłacić. Jeśli ten rodzaj podejmowania gości się rozpowszechni, może skutecznie powstrzymać wielu turystów przed wyjazdem gdziekolwiek. No bo po co? Żeby tyrać w kuchni?

Dewizowy szalet

Toruń może pochwalić się cenną, proeuropejską inicjatywą. W jednym z miejskich szaletów można płacić w euro – informuje „Gazeta Pomorska”. Pracująca tam pani Mirosława wyszła naprzeciw oczekiwaniom, bowiem jak mówi: „Przychodzą tu Niemcy, Włosi, polskie wycieczki nie korzystają, bo nasi bardziej wolą pod krzaczkiem”. Pani Mirosława zapewnia, że turystom bardzo się tu podoba i z toalety „zawsze wychodzą zadowoleni”.

Polityka 34.2003 (2415) z dnia 23.08.2003; Fusy plusy i minusy; s. 86
Reklama