Paweł Biedziak, rzecznik KGP, jest przekonany o sukcesie: – Rozbiliśmy Wołomin, teraz pora na Pruszków. Już jest po tym gangu.
To prawda, w areszcie siedzą Dziad z Wołomina, Parasol, Wańka i Bolo z Pruszkowa. W wewnętrznych porachunkach życie stracili m.in. Klepak, Lutek i Wariat z Wołomina oraz Kiełbasa i Pershing z Pruszkowa. Według Pawła Biedziaka w Polsce kończy się krótka epoka wielkich struktur przestępczych. Organizacje gangsterskie typu Pruszków czy Wołomin, kierowane przez ojców chrzestnych w rodzaju Dziada czy Pershinga – to już przeżytek. Polscy gangsterzy cierpią na polskie przypadłości narodowe: są zawistni, nie lubią podporządkowywać się innym, nie potrafią okiełznać osobistych ambicyjek w walce o władzę i wpływy. – Świat przestępczy będzie rozwijał się w zachodnioeuropejskim stylu – twierdzi Paweł Biedziak. – Małe, luźno ze sobą powiązane gangi. Nie przyjął się nad Wisłą mafijny model azjatycki czy włoski, czyli wielkie hierarchiczne organizacje.
Według tej teorii policji powinno być łatwiej. Potężna struktura potrafi skuteczniej bronić się przed policyjną infiltracją. Małą grupę łatwiej rozpracować. Być może tym należy tłumaczyć trwające od dwóch lat niekwestionowane sukcesy policji rozprawiającej się z kolejnymi mafijnymi liderami. Wpadają, bo są skłóceni i walczą nie tylko z tzw. uczciwym społeczeństwem i policją, ale głównie sami ze sobą.
Nie wszyscy jednak wpadają, dowodzi tego przypadek Jarosława S., ps. Masa, jednego z generałów Pruszkowa, najbliższego współpracownika zamordowanego w grudniu 1999 r. Pershinga. Masę co prawda aresztowano na początku br., ale w czerwcu wyszedł na wolność. Zarzuty brzmiały poważnie: rozbójnicze wymuszenia na wielką, sięgającą kilkuset tysięcy dolarów, skalę.