Najnowsza książka Darka Foksa to cykl krótkich form prozatorskich, bardzo w swej formie „postmodernistycznych”. „Pizza weselna” to jedno z tych dzieł, które chcą być nowoczesnym (ponowoczesnym). Autor uważa, że teksty można generować. A więc najpierw do mózgu artysty zostaje wprowadzony program, dzięki któremu powstaje – w tym wypadku właśnie „Pizza weselna”. Podstawową funkcją „oprogramowania” omawianej książki jest tworzenie systemów powtórzeń – kolejne człony tekstów Foksa to kolaże zasłyszanych formułek i zdań, a wszędzie dolepione jest np. słowo weterynarz: „Jestem na balu przebierańców. Mężczyźni poprzebierali się za weterynarzy, a kobiety za ich pacjentki”; „– Czy próbowałeś na to spojrzeć z innej strony? / – Tak, ale weterynarz mi zasłaniał”. Dodać można jedynie, że w tekście tym do motywu „weterynarza” dołącza motyw „wiewiórek”. Mamy też całe konstelacje powtórzeń i przetworzeń typu: „Od tego zbierania tylko czystych szklanek na barze przybywa. / – Od tego zbierania tylko czystych szklanek na barze przybywa – mówi Małgośka, co wie wszystko”. I wszystko to przesiąknięte kpiną: „Taki, Kurwa dworek, co go bronić trzeba. / Rozmowa nam się nie kleiła, bo realizatorzy Batalionu Pierdolniętych ubrali go w za mały mundur i wyposażyli we wszystko, co nosili z sobą żołnierze tej elitarnej jednostki”. Być może jest to świetna literacka zabawa i do rzetelnej oceny „Pizzy weselnej” należałoby używać epitetów typu cool albo – używając określenia z języka młodego twórcy – zajebista, ale nawet gdybyśmy takie słownictwo sobie przyswoili, to ta cała marna pisanina cool raczej nie jest.