Teatr południowych sąsiadów w większym stopniu niż nasz nastawiony jest na jowialną zabawę. W czym nie ma nic złego; wobec ponuractwa rodzimych twórców czasem wręcz tęskni się do beztroski zza Tatr czy Karkonoszy. Niemniej różnice przyzwyczajeń są znaczne. Ot, choćby sznury różnokolorowych żaróweczek w scenografii. U nas do użycia tylko w cudzysłowie – jako znak jarmarcznej tandety; tam stosowane wprost, niejako naiwnie. Migoczące światełka płożą się po scenie w „Dekameronie”; adaptację przygotował w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu Janusz Klimsza, polski reżyser pracujący głównie w Czechach, na Morawach, na Słowacji (i wielce tam ceniony), scenerię zaprojektował Tomás Volkmer.