Archiwum Polityki

Awantura o Kapturka

Za komuny obalonej przez… (tu w zależności od politycznych sympatii wstawiamy nazwisko obalacza) pytano:
– Jaka jest różnica między Cichym Donem i cichym donosem?
– Ten drugi obywa się bez kozaków.

Wiele się zmieniło. Donosy są dziś obiektem naukowych dysertacji. Dostęp do nich zagwarantowany przez Instytut Pamięci Narodowej przekona każdego: warto było zwalczać analfabetyzm nie zwalczając analfabetów. Dzięki spęczniałym teczkom przemówi tradycja. Wywodząca się od Galla, który też był Anonimem. Tradycja przemówi konfidencjonalnym szeptem, ryknie basem, zakląska jak nakręcany słowik. To łatwe do przewidzenia. Jednego się nie spodziewałem: zdemaskowanym agentem czerwonego stał się niejaki Kapturek. Znana historia: w Olsztynie mieszkańcy dotąd nienazwanej ulicy protestują przeciwko wciskaniu im Czerwonego Kapturka jako patrona. Kapturek fatalnie im się kojarzy.

Skąd ta niechęć do dziewuszki, spacerującej po lesie w bajce? Czy to jej wina, że natknęła się na Wilka? Najwyraźniej gerontofila, skoro zagustował w Babci. Im dłużej o tym myślałem, tym więcej mój prywatny Instytut Pamięci podsuwał mi kwitów na to, że nie myli się olsztyński areopag. Czerwony Kapturek sam obsadził się w opowiastce przesyconej erotyzmem. Śliskiej moralnie. Faceci (z innej bajki) opowiadają przecież dozwoloną od lat osiemnastu świntuszkowatą wersję spotkania w chatce Babuni:
– Dlaczego masz takie duże uszy?
– Żebym cię mogła lepiej słyszeć.
– No a takie wielkie wyłupiaste oczy?
– Żebym cię mogła lepiej widzieć.
– A taki duży ogon?
– To nie ogon – mruknął Wilk. I zarumienił się.

Wybujały erotyzm Kapturka daje o sobie znać także w wariancie bajki, ograniczonym do gry wstępnej.

Polityka 37.2000 (2262) z dnia 09.09.2000; Groński; s. 93
Reklama