Archiwum Polityki

Miasto za kręgiem

Lada dzień wróci zima. Jak zawsze za kręgiem polarnym. W zeszłym roku spadła na Murmańsk w nocy. Najpierw przyjdzie ostry, zimny wiatr. W jeszcze rozgrzane latem ulice wepchnie śnieg i mróz. Słońce zacznie uciekać za horyzont coraz wcześniej, a pojawiać się coraz później. Aż pod koniec listopada przyjdzie ta noc, po której słońce już nie wzejdzie, a w mieście przestaną wyłączać uliczne latarnie. O Murmańsku przypomniała światu katastrofa „Kurska”, atomowej łodzi podwodnej, która miała tu swoją bazę. Za chwilę miasto znów zniknie w mroku. Samo ze swoją biedą i beznadzieją.

Anna, lekarka w szkole podstawowej nr 8, znów ustawi w sali gimnastycznej wielką pionową lampę kwarcową, a rozebrane do majteczek dzieci założą ochronne okulary i będą co dzień robić kilka okrążeń wokół lampy, która polarną nocą będzie musiała zastąpić im słońce. Annę, mimo że urodziła się w Murmańsku, noc polarna przeraża. Boi się, że tak już zostanie, że zawsze będzie ciemno. – Jest coraz smutniej, ciężko się robi na duszy i lęk lezie w serce – mówi.

Ojciec Anny był jednym z pierwszych, którzy w Murmańsku zostali z własnej woli. Kiedy w 1963 r. zwolnili go z marynarki, poszedł na rybacki kuter. Pięć lat później matkę Anny przyciągnął na Północ przydział na mieszkanie. Ale Anna nie chce już mieszkać w Murmańsku. Tylko dokąd jechać? Ojciec Ukrainiec, matka Białorusinka. Dziś to zagranica. A Anna kim jest? Jej kraj, ojczyzna, to co? Rosja, półwysep Kola, Związek Radziecki? Dwa lata temu Anna była zdecydowana: Petersburg. Był lipiec i wszystko gotowe. Zaklepane mieszkanie u koleżanki, w banku uskładane oszczędności. – Nie wyszło – wzdycha Anna. W sierpniu załamał się rubel. We wrześniu w banku powiedzieli, że Anna prawie nic nie ma. A w listopadzie słońce znów zaszło na trzy miesiące.

Grażynie Rynio się uda. Ma polski paszport i bilet do Rzeszowa na 15 września. Wyjeżdża. W połowie lat siedemdziesiątych przyjechała do Murmańska ze Szczecina z mężem Rosjaninem, którego poznała na stypendium w Kaliningradzie. Póki żył, nie myślała o tym wcale, może kilka razy, nie żeby na poważnie, tylko tak: co by było, gdyby wróciła? Czy łatwiej byłoby żyć po staremu niż po 25 latach tutaj? Teraz wszystko wydaje się lepsze niż Murmańsk.

Polityka 37.2000 (2262) z dnia 09.09.2000; Na własne oczy; s. 100
Reklama