Archiwum Polityki

Siedzę sobie przed chałupą...

Lato sprzyja zadumie bezinteresownej, takiej, którą dawniej nazywano próżną, podkreślając w ten sposób brak doraźnego pożytku, czyli bezowocność takich myśli. Myśli próżne są towarem luksusowym, stać nas na nie dopiero kiedy potrafimy zaspokoić potrzeby doraźne, czyli niecierpiące zwłoki, nieodzowne dla dalszego bytowania. Stąd tradycyjna przygana dla tych wszystkich, którzy zamiast sprzątać, gotować, palić w piecu czy zarabiać na życie, poświęcają czas na próżne rozmyślania. Te zaś są przywilejem, na który stać tylko wybranych, stąd tradycyjna pani domu w osobie pani Dulskiej pokrzykiwała na służbę słowami: O czym ty myślisz? Rób coś.

W lecie przez chwilę wolno nic nie robić, patrzyć w niebo i pozwalać myślom, by się snuły zupełnie bez celu, poddane logice przypadku. Wymóg bezinteresowności jest konieczny po to, ażeby nie próbować rozwiązywać żadnej sprawy (których tyle jest nierozwiązanych), a tylko zamyślić się nad czymś, co nie ma żadnego znaczenia. Natchnienia proponuję, by poszukać w chmurach. Nieodżałowany ksiądz Tischner mówił kiedyś, że górale jako jedyni zachowali w biedzie wolność ducha (bo nie wydali spośród siebie panów). Górale potrafią się czasem zapatrzyć w chmury na niebie i spostrzec, że chmury mogą być wesołe, a czasami wręcz bywają śmieszne. Góral, który potrafi uśmiać się z chmury, jest przykładem owej bezinteresowności, którą warto odzyskiwać latem, kiedy doraźne cele zawieszamy na kołku w przedpokoju.

Kilka tygodni temu podnosiłem na tych łamach pytanie, które powtarzała moja babcia. Była ona interesowna w tym rozumieniu słowa, że nie chciała wiedzieć nic z tego, co jej wydawało się zbyteczne. Babcia nie chciała słuchać plotek z magla i niedorzecznych opowieści o tym, ile kto za co zapłacił.

Polityka 35.2000 (2260) z dnia 26.08.2000; Zanussi; s. 97
Reklama