Archiwum Polityki

W polskim kinie

Jeden z moich synków kiedy palnie ostateczne głupstwo i nie wie, jak się wywinąć od śmieszności, zacina się i dorzuca z rozpaczliwą determinacją: „Bo taka jest prawda!” Metodę mojego synka przejął na łamach „Polityki” Daniel Olbrychski w swoim kuriozalnym liście do Nikity Michałkowa. Pisze on: „Dalej Nikita! Ponieważ może nie masz tych wiadomości, muszę cię lekko uświadomić. Serbowie najpierw w Bośni, a potem w Kosowie dokonywali zbrodni ludobójstwa na skalę w Europie nieznaną nawet w czasach Hitlera. Te potworne zbrodnie zastopowało NATO. Wiem, że się ze mną nie zgadzasz, ale to są smutne fakty”. Oczywiście – żadne fakty to nie są, rozumiemy jednak, że Olbrychski tak się zagalopował w delikatnie mówiąc wciskaniu ciemnoty, że w sukurs przyjść mu już mogła tylko wolta mojego synka.

Daniel Olbrychski jest wielkim aktorem. Słusznie więc grał będzie role we wszystkich wersjach „Krzyżaków”. Chociaż... myślę, że jest to pewne trwonienie talentu. Czy nie byłoby większym spełnieniem, gdyby właśnie w jednej ekranizacji zagrał i Maćka z Bogdańca, i Zawiszę Czarnego, i Władysława Jagiełłę, i Danuśkę, i Jagienkę? – Wierzę, że nie sprawiłoby mu to kłopotu, a już na pewno Olbrychski-Danuśka byłby bardziej przekonujący niż Scorupco-Kurcewiczówna. To prawie nie żarty. Rzeczywiście ogromnie cenię Olbrychskiego jako aktora. Kiedy jednak mianuje się ekspertem od stosunków polsko-rosyjskich, zacierać zaczyna subtelną granicę między aktorstwem i komedianctwem; kiedy zaś kategorycznie i eschatologicznie wyrokuje w kwestii serbskiej – „ale to są smutne fakty” – wkracza już w granicę excusez le mot błazeństwa.

Polityka 35.2000 (2260) z dnia 26.08.2000; Stomma; s. 98
Reklama