Archiwum Polityki

Szachy literackie

Stanisław Barańczak dołożył Milanowi Kunderze. Obszerny krytyczny esej, jak na nasze obyczaje literackie wręcz napastliwy, ukazał się w świątecznym wydaniu „Gazety Wyborczej”. Znakomity nasz poeta i tłumacz, od lat mieszkający w Stanach Zjednoczonych, błyskotliwie i metodycznie rozpracował styl pisarstwa brata Czecha, przebywającego od dawna we Francji, zarzucając mu stosowanie wciąż tych samych chwytów narracyjnych i w ogóle nudziarstwo. Wychodzi Barańczak od anegdoty o pewnym szachiście, który każdą partię zaczynał tym samym ruchem pionka, aż złośliwi koledzy przybili mu ową figurę do szachownicy. On sam postanowił zrobić podobny dowcip Kunderze. Kundera ma w Polsce oddanych czytelników, do których i ja mogę nieśmiało się zaliczyć, którzy z utęsknieniem czekają na każdą jego książkę. Nam się Kundera wcale nie znudził, ale to oczywiście kwestia gustu. Słowo o metodzie. Barańczak w swej przenikliwej recenzji mocno pastwi się już nad pierwszym zdaniem powieści „Powolność”, naigrawając się z użytego tam słowa chateau. Autor czytał książkę w przekładzie angielskim, jak z tego wynika nie najlepszym. Gdyby się pofatygował i sięgnął po polski przekład (Marka Bieńczyka), przekonałby się, że pierwsze zdanie brzmi nie najgorzej: „Przyszła nam ochota spędzić wieczór i noc w zamku”. Barańczak gromi Kunderę, z kolei papież, a może raczej kanclerz krytyki niemieckiej Reich-Ranicki totalnie zaatakował literaturę polską. Rozpoczął się korespondencyjny mecz w literackie szachy. Lepiej więc nie wbijać na początek gwoździa w szachownicę.

Zdzisław Pietrasik

Polityka 46.2000 (2271) z dnia 11.11.2000; Kultura; s. 49
Reklama