[dla najbardziej wytrwałych]
„Króla Leara” z „Końcówką” zestawiał niegdyś Jan Kott. U Mikołaja Grabowskiego też wwożą na pustą scenę rachityczne, Beckettowskie drzewko, z którego wiatr strąca resztkę liści. Może ono być znakiem najbardziej poruszających sekwencji przedstawienia – tych, w których oślepiony Gloucester na dnie rozpaczy odnajduje rudymenty sensu życia, pod opieką skrzywdzonego syna. Pięknie, bez słów i niemal bez gestów grają instynktowną komunię tych nieszczęśników Jan Peszek i Oskar Hamerski.
Polityka
46.2000
(2271) z dnia 11.11.2000;
Kultura;
s. 49