Archiwum Polityki

Odnowa i odmowa

Po trzech tygodniach dyskusji AWS znalazła się na dobrą sprawę w punkcie wyjścia: Marian Krzaklewski, podpierając się związkiem zawodowym, politykami wywodzącymi się z Solidarności i przegranymi politykami SKL i ZChN (w demokratycznych wyborach stracili władzę w swych ugrupowaniach i udali się ochoczo pod skrzydła Krzaklewskiego), nie chce ustąpić. Natomiast partie wspierane już wyraźnie przez marszałka Sejmu Macieja Płażyńskiego, który zdaje się wreszcie brać inicjatywę polityczną w swoje ręce, mówią: stwórzmy federację, która następnie przekształci się w komitet wyborczy, zarządzajmy całym ugrupowaniem kolektywnie albo rozejdźmy się.

Jest to niemal ten sam pomysł, który tuż po wyborach zgłosił najpierw Jan Maria Rokita, a w ślad za nim przedstawiciele chadeków i ZChN. Jego istota polega na tym, by związek zawodowy Solidarność nie uczestniczył w AWS bezpośrednio i to jako jeden z najważniejszych podmiotów politycznych. Idzie o to, by partie przejęły ostatecznie rolę reprezentacji politycznej, a Krzaklewski stał się tylko jednym z przywódców całej formacji. Członkami federacji byłyby więc trzy partie domagające się ustąpienia Krzaklewskiego i Ruch Społeczny AWS, który przecież po to powstał, by stać się tym ugrupowaniem, do którego Solidarność będzie miała zaufanie i który stanie się gwarantem reprezentacji związkowych interesów.

Ostatnie dni tymczasem były pokazem nachalnego wkraczania związku w polityczne gry, aroganckiego przywoływania polityków do opamiętania, dyktowania warunków: albo jedna partia, albo wszystko pozostaje po staremu. Co oznacza, że partie będą w Solidarności zabiegać u umieszczenie swych kandydatów na listach wyborczych stając się znów petentami. Pomysłu zbudowania jednej partii Solidarność i Krzaklewski nie mogli zgłosić w gorszym momencie – po przegranych wyborach, gdy w Akcji zabrakło jakiegokolwiek przywódcy mogącego ogarnąć całość (nawet pojawiająca się kandydatura Jerzego Buzka jest wyrazem rozpaczliwego poszukiwania kogoś, kto najmniej dzieli, niż wskazaniem niekwestionowanego lidera).

Pomysł budowania jednej partii był więc w istocie pomysłem na przyspieszony rozpad AWS. Kto bowiem mógłby się znaleźć w ugrupowaniu naprędce tworzonym przez Krzaklewskiego, dla zachowania jego osobistych wpływów? Z pewnością część polityków RS AWS, pozostałości ROP Jana Olszewskiego, pojedynczy politycy zmarginalizowani we własnych ugrupowaniach i peryferyjne twory polityczne, które nigdy samodzielnie nie tylko nie zaistniały w wyborach, ale nawet w świadomości obserwatorów śledzących każdy ruch na tak zwanej scenie i skłonnych dodawać znaczenia partiom – efemerydom Antoniego Macierewicza czy Jana Parysa.

Polityka 45.2000 (2270) z dnia 04.11.2000; Wydarzenia; s. 18
Reklama