Archiwum Polityki

Basen bezdennej głupoty

„Trafiony–zatopiony”, TVN

Przyznam, że już dawno nie zdarzyło mi się siedzieć przed telewizorem w takim osłupieniu, jak przy programie „Trafiony-zatopiony” emitowanym w poniedziałkowe wieczory w TVN. Na przemian przypominała mi się słynna sentencja z filmu „Szpital na peryferiach” o fruwającej jak gołębica głupocie i wieczorek zapoz-nawczy w sanatorium Syrenka w dowolnym uzdrowisku w Polsce w głębokich latach 70. Z napisów końcowych dowiedziałem się, że jest to program licencyjny; zachodzę w głowę, gdzie jeszcze na świecie emituje się takie piramidy banału i infantylizmu?

O główną nagrodę rywalizuje dziesięciu młodych mężczyzn, jurorami zaś są zebrane w studiu – w dużej liczbie – kobiety w różnym wieku, zachowujące się jak nimfomanki na występie Chippendalsów. Przed zawodnikami stawiane są kolejne zadania, mają zatańczyć, zaśpiewać lub wyciskać sztangę. Ich wysiłki są jednak bez znaczenia, bo podekscytowana damska publiczność i tak wybiera tych z najszerszymi barami, choćby ryczeli jak zarzynane wieprze i tańczyli jak pacjenci dotknięci chorobą św. Wita. Startujący koncentrują się więc głównie na tym, by jak najlepiej ruszać biodrami, a jurorki w coraz większym amoku piszczą, podskakują i wzdychają. Z ekranu co chwila spływają erotyczne aluzje, głównie w wykonaniu energicznych młodzieńców, zachwalających swoje walory fizyczne. Szwankuje niemal wszystko: muzyka, tempo (niesamowite dłużyzny), scenografia (kicz), no i prowadzący. Były zapaśnik Andrzej Supron ostrogi telewizyjne zdobywał jako stały gość w prowadzonym przez Kayah programie „To było grane”. Zapewne tam odkrył w sobie talenty showmana. Wygląda jednak na to, że poza nim owo dobre samopoczucie podziela wyłącznie kierownictwo TVN.

Polityka 45.2000 (2270) z dnia 04.11.2000; Tele Wizje; s. 95
Reklama