Archiwum Polityki

De Gaulle

9 listopada minie trzydziesta rocznica śmierci Charlesa de Gaulle’a. Trzy lata temu kręciliśmy z Jackiem Mierosławskim i Krzysztofem Kownasem film w jego rodzinnym Colombay-les-Deux-Eglisee. Czegóż nie można kupić w tamtejszych sklepikach. Są popiersia generała w sześciu rozmiarach (od biurkowego do akademijno-ogrodowego), portrety generała, pocztówki z generałem, wszelkiego rodzaju naczynia z generałem, samochodziki z generałem w środku, generalskie konfitury, wino imienia generała, podkoszulki z jego obliczem, przyciski, piórniki, popielniczki, długopisy, szynka (wieprzowa, nie generalska, ale z generałem na etykietce), serwetki, obrusy, szklane kule, w których na kepi prószy śnieg, barometry, zegary i zegarki. W knajpie czuliśmy się nieswojo, gdyż na honorowym miejscu przy stole tkwił także marmurowy generał i nie wiadomo było, czy go karmić, tym bardziej gdy spod sosu ukazywał się onże, władczo wydający rozkazy.

Kult jednostki podniesiony do granic absurdu? Być może. Doświadczenie kapitalistyczne uczy jednak, że nikt nie sprzedaje tego, co sprzedać się nie da. De Gaulle więc się sprzedaje. Nie tylko w sklepach pamiętnikarskich. Również w polityce. Nie co innego niż zawłaszczenie imienia generała przynosi sukces RPR Jacquesa Chiraca. Usunięty z partii mer Paryża Jean Tiberi deklaruje od razu: – Padłem ofiarą podłych machinacji. Tym niemniej jestem i pozostanę gaullistą (w domyśle lepszym gaullistą niż wy). Coroczne pielgrzymki do Colombay są rytuałem bardziej obowiązkowym niż u nas wizyty polityków w Częstochowie. Cóż tak fascynuje Francuzów w de Gaulle’u. – Był zdolnym wojskowym – owszem. Skądinąd nigdy nie sprawdzonym na realnym polu bitwy.

Polityka 45.2000 (2270) z dnia 04.11.2000; Stomma; s. 98
Reklama