Nie wypalił Kongres organizatorom – Konfederacji Pracodawców Polskich (KPP). Nie pojawili się zapowiadani prezydent Aleksander Kwaśniewski, premier Jerzy Buzek ani prymas Józef Glemp, którzy mieli zabrać głos. Nie przybyli też Marian Krzaklewski, Jacek Saryusz-Wolski, sekretarz Urzędu Integracji Europejskiej, ani Jan Kułakowski, pełnomocnik rządu ds. negocjacji o członkostwo RP w Unii. Nie było nawet Janusza Steinhoffa, wicepremiera, ministra gospodarki, ani Jarosława Bauca, ministra finansów, którym przedsiębiorcy chcieli zgłosić wiele postulatów i żądań.
Zjawił się natomiast Waldemar Pawlak i jako wiceprzewodniczący sejmowej komisji prawa europejskiego opowiedział przedsiębiorcom zebranym w Sali Kongresowej Pałacu Kultury i Nauki trzy anegdoty.
Kongres jedynie słuszny
Kongres zbojkotowały najbardziej wpływowe organizacje pracodawców (patrz ramka); m.in. Polska Konfederacja Pracodawców Prywatnych (PKPP), Związek Rzemiosła Polskiego (ZRP) i Business Centre Club (BCC).
– Gdy inicjuje się kongres jedności – twierdzi Henryka Bochniarz, szefowa PKPP – byłoby rzeczą naturalną stworzenie rady lub komitetu skupiającego zainteresowane organizacje, aby mogły one uczestniczyć w przygotowaniu programu i dokumentów kongresu. Nic takiego się nie stało, KPP zaproponowała tylko wstąpienie do jedynie słusznej organizacji – własnej.
Zamiast wspólnej debaty o problemach pracodawców i sposobach ich rozwiązania mieliśmy próbę dyktatu jednej organizacji, która sama zwołała Kongres Jedności, sama ustaliła jego program i listę gości, sama podjęła decyzje o treści dokumentów programowych, dawała głos wyłącznie członkom swoich władz i bez określenia procedur przyjęła stanowiska i dokumenty programowe. – Takie jedynie słuszne kongresy jedynie reprezentatywnych organizacji już się w historii Polski odbywały – twierdzi szefowa PKPP.