Obywatele Kalisza głosowali odwrotnie, niż sugerował im pocałunkowy materiał w TVP. Mieli się obrazić na Aleksandra Kwaśniewskiego jako mieszkańcy miasta i jako katolicy za parodiowanie papieskiego gestu, ale się nie obrazili. Lokalne społeczeństwo prolongowało prezydenturę w 62 proc., Andrzej Olechowski zdobył w mieście 16 proc. poparcia, a Marian Krzaklewski 12,3 proc.
Stało się jasne, że kaliszanie lubią, jak się całuje ich ziemię. Może urzędujący prezydent wygrał w Kaliszu przytłaczająco, bo nikt ze sztabów innych kandydatów podobnego gestu nie wykonał? Wiceprezydent Zbigniew Białek widzi przyczyny popularności Kwaśniewskiego w pragmatycznej naturze ludzi Kalisza. Według niego kaliszanie mają tę zdolność, że bezbłędnie oddzielają religię od polityki.
– A tak po prawdzie, to Siwiec ma za co kochać i całować ziemię kaliską – Białek wyjaśnia czystość relacji minister–ziemia. – Dwa razy głosami kaliszan został wybrany na posła, mimo że stąd nie pochodzi. Dzięki nim z dziennikarza stał się politykiem pierwszej linii.
Sacrum
Para kwiaciarzy z kaliskiego rynku głosowała na Kwaśniewskiego. Poszli do lokalu wyborczego zaraz po sumie. On przypuszcza, że Jan Paweł II ma poczucie humoru i na pewno nie potępiłby zachowania prezydenta i ministra. Ona dodaje, że skoro papież nie miałby nic przeciwko, to dlaczego sprzedawca kwiatów ma mieć? Kwiaciarce zapadł w głowę taki obrazek z pobytu prezydenta na ziemi kaliskiej: z uchylonego okna limuzyny zadbana ręka macha bezpośrednio do niej.
Rencistka pamięta inną rękę. W jej wspomnieniu wzdłuż ulicy prowadzącej od dworca kolejowego stoi tłum ludzi. Jedni śpiewają kościelne pieśni, inni płaczą, a w oszklonym aucie stoi papież, cały w bieli jak święty, i jego ręka śle pozdrowienia na lewo i prawo.