Archiwum Polityki

Tańczący z kamerami

Rozmowa z Larsem von Trierem, duńskim reżyserem

Od dawna chciałeś nakręcić musical. I teraz zrealizowałeś „Tańcząc w ciemnościach”.

Musical stanowi trzecią część trylogii „Złotego Serca”, której pierwszymi dwiema częściami są „Przełamując fale” i „Idioci”. W „Tańcząc w ciemnościach” mam tego samego pokroju bohaterkę, dlatego też każdy może domyślić się tej historii. Tam są Bess i Karen, a tutaj Selma.

Jak do tego doszło, że teraz powstała nowa trylogia? Najpierw była trylogia o Europie z „Żywiołem zbrodni”, „Epidemic” i „Europą”.

To chyba wina Szwedów! Bergman ze swoimi trylogiami! Jest w tym również pewien aspekt praktyczny. To tak jak w supermarkecie, gdzie można kupić trzy pary skarpetek w jednym opakowaniu. Więc teraz sprzedaje się tak również film. W pakiecie. Jeżeli dystrybutor chce mieć dobry film, to musi wziąć oprócz tego jednego dobrego dwa złe.

W ten sposób ułatwiasz pracę krytykom. Zawsze mogą poświęcić jedną szpaltę na porównywanie trzech filmów w trylogii. W tym wypadku mogą rozwodzić się na temat ewolucji głównej bohaterki... Czy nie sądzisz, że stanie się to...

Nudniejsze?

Nie, ale wygodniejsze w sensie uporządkowania tych filmów we wspólnej ramie? To przecież nic nadzwyczajnego w innych rodzajach sztuki. W malarstwie na przykład, gdzie artysta może przechodzić przez różne fazy i style, albo w muzyce.

Można się powtarzać jak Monet, który przez cały czas malował te swoje cholerne ochry. Jego upór sprawił, że w końcu go zaakceptowano. Trwał przy swoim i doskonalił swoją sztukę. Dzięki nazwaniu tej całej trylogii powstaje sugestia, że jest tam pewien temat, który podlega wariacjom w nowym oświetleniu.

Polityka 43.2000 (2268) z dnia 21.10.2000; Kultura; s. 48
Reklama