Najpierw, cztery lata temu, Zbigniew Sajnóg sam ogłosił swoją śmierć. Przyjechał do matki, oznajmił: „Zbigniew już nie żyje” i wrócił do sekty. Potem, w maju tego roku, uśmiercono go. Gazety ogłosiły, że czarnowłosy mężczyzna z podciętymi żyłami znaleziony pod lasem w Majdanie Kozłowieckim, gdzie jest siedziba sekty Niebo, to prawdopodobnie on. Ale nie: Zbigniew Sajnóg, poeta, performer i dziennikarz z Gdańska żyje i od siedmiu lat należy do Bogdana Kacmajora, guru sekty Niebo.
Zwłoki leżały w krzakach cały tydzień. Kilkadziesiąt metrów od szosy i białego domu Bogdana Kacmajora. Leżały długo, ponieważ operator koparki pogłębiającej prywatny staw rybny był przekonany, że niebieski kształt w krzakach to śmieci ciśnięte pod las. Cztery dni później kierownik zmiany podszedł do niebieskiego kształtu i zobaczył martwego mężczyznę. Przybiegł sołtys i sąsiedzi. Człowiek w niebieskiej kurtce nie żył od kilku dni. Zwłoki rozkładały się, miały podcięte przeguby i gardło, obok leżał nóż.
Polityka
43.2000
(2268) z dnia 21.10.2000;
Na własne oczy;
s. 100