Archiwum Polityki

Kłopotliwy Olechowski

Grupa intelektualistów, głównie krakowskich, zwróciła się do liderów partii posolidarnościowych z propozycją poparcia Andrzeja Olechowskiego w wyborach prezydenckich jako jedynego, który – ich zdaniem – może wygrać z Aleksandrem Kwaśniewskim. Pomysł ten spotkał się z wyjątkowo złym przyjęciem wśród przywódców różnych partii. Spora część opinii publicznej jednak nie podziela tego przekonania. Notowania Olechowskiego bywają bowiem w różnych sondażach wyższe niż tak zwanych kandydatów naturalnych, czyli na przykład Mariana Krzaklewskiego.

Moment na zgłoszenie tej kandydatury został wybrany dobrze. Akcja Wyborcza Solidarność zapowiada wyłonienie kandydata dopiero w kwietniu, czekając na ostateczną decyzję Krzaklewskiego. Marzenia o wspólnym kandydacie koalicji można już spokojnie włożyć między bajki. A więc i Unia Wolności musi myśleć o własnym kandydacie. Na razie start w wyborach zapowiedział jedynie Lech Wałęsa. Po stronie koalicyjnej zapanował paraliż. Inicjatywę trzech partii współtworzących Akcję (SKL, ZChN i PPChD) przeprowadzenia prawyborów z udziałem radnych i posłów należy raczej odczytać jako desperacką próbę ożywienia terenowych struktur, niż jako realny pomysł na wybrnięcie z prezydenckiej pułapki.

Tak naprawdę Akcja ma jednego kandydata na kandydata. Jest nim niewątpliwie Marian Krzaklewski. Kandydatem koalicji mógłby być oczywiście zdobywający coraz większe uznanie marszałek Sejmu Maciej Płażyński, kto wie, czy nie najtrudniejszy kontrkandydat dla obecnego prezydenta, ale nic nie wskazuje, by lider AWS dopuścił go do konkurencji. W sytuacji, gdy szanse na wygranie z Kwaśniewskim są raczej iluzoryczne, wybory prezydenckie będą dla kandydatów posolidarnościowych przede wszystkim bojem o przywództwo prawicy. Lech Wałęsa ten cel formułuje wprost.

Kandydaturę Olechowskiego zgłoszono podkreślając jej ponadpartyjność. Przy postępującym rozczarowaniu do partii politycznych jest to pewien walor. Walorem Olechowskiego jest też siła medialna, której partyjni politycy zdają się nie doceniać. Krytyka tej kandydatury jest w gruncie rzeczy dość schematyczna. Obecność na liście Macierewicza, zachowywanie partyjnej neutralności, opinia człowieka do wynajęcia – oto na czym się skupiono. Olechowskiemu próbowano przeciwstawiać jakiegoś hipotetycznego męża stanu, szlachetnego, o właściwym, patriotycznym rodowodzie.

Polityka 11.2000 (2236) z dnia 11.03.2000; Wydarzenia; s. 16
Reklama