Z górnictwa różnymi kanałami wyciekają olbrzymie sumy (potwierdza się stara mądrość, że na biednym najłatwiej zarobić). Obecnie największy strumień pieniędzy wypływa, pogłębiając straty, przez handel wierzytelnościami. Tym handlem sterują w dużej mierze górnicze spółki.
Policja opracowała poufny raport oceniający handel górniczymi i hutniczymi długami. Nie ma w nim szczegółów (te pozostają operacyjną tajemnicą), a tylko ogólny mechanizm pokazujący funkcjonowanie tego rynku. W policyjnej analizie wskazuje się na nieformalne powiązania podmiotów skupiających górnicze wierzytelności z kierownictwami węglowych spółek.
– Nie było w ostatnim dziesięcioleciu pewniejszej drogi zdobycia fortuny niż w handlu węglem – mówi pracownik wydziału ds. zwalczania przestępczości zorganizowanej Śląskiej Wojewódzkiej Komendy Policji. – Przemyt alkoholu, sprzętu elektronicznego, handel narkotykami – to wszystko prowadziło i prowadzi do dużych pieniędzy, ale droga jest niebezpieczna. Na rynku węglowym można zarobić więcej i spać spokojnie. Teraz fortuny wyrastają z węglowych długów.
Oficer „pezetu” przyznaje, że policja stoi przed szlabanem w postaci prawa handlowego. – To subtelna gra, a kiedy próbujemy w nią wejść, to podsuwa się nam pod nos kodeks handlowy: wolny rynek, wolny handel, wierzytelność jest towarem. Więc co tu robi policja? Z naszych operacyjnych informacji wynika jednak, że na tym rynku kodeks handlowy jest tylko zasłoną dla kodeksu rodzinno-towarzyskiego.
– Obrót wierzytelnościami sam z siebie nie jest kryminogenny, pod warunkiem, że jest uzasadniony – ocenia prokurator z wydziału śledczego Prokuratury Okręgowej w Katowicach. – Aktualnie w kilku śledztwach próbujemy odpowiedzieć na pytanie: dlaczego węglowe długi trafiły na rynek wierzytelności przez łańcuch pośredników, choć aż prosiła się prosta kompensata między jedną spółką Skarbu Państwa a drugą?