Archiwum Polityki

Lekcja nie tylko geografii

Płynie sobie przez Europę piękna i modra rzeka Dunaj (starożytni Rzymianie zwali ją Isterem). Od Szwarcwaldu, gdzie łączą się w nią dwa potoki górskie: Brege i Brigach, aż po Morze Czarne. W mozolnej drodze poprzez Niemcy, Austrię, Słowację, Węgry, Jugosławię, granice Bułgarii i Rumunię zbiera wody ponad trzystu dopływów, a pośród nich Innu, Drawy, Morawy, Cisy, Prutu...

Tak przynajmniej twierdzili ongiś uczeni w geografii. Niestety, wszystko się zmieniło. Za sprawą Cisy. Głupia ta rzeka zaczyna się w Rumunii, długo płynie przez Węgry, wreszcie nie wiedzieć gdzie wpada do Dunaju. Otóż w górnym biegu Cisy, jeszcze na terytorium rumuńskim, eksploatuje kopalnię złota australijska firma Esmerald Exploration. Kiedy w Rumunii jest zima, to w Australii lato i na odwrót. Nie ma w okolicach Baia Mare ani kangurów, ani dziobaków, ani nawet misiów koala. Trudno więc wymagać od wyobcowanych Australijczyków pełnej trzeźwości umysłu. Dość, że spuścili do Cisy ponad sto ton cyjanku sodu. I tu się właśnie zaczęły geograficzne cuda. Katastrofa ekologiczna w Rumunii, na Węgrzech i znowu w Rumunii (bo Cisa, jako się rzekło, wpada do Dunaju, który złośliwie wraca do Rumunii). Co się stało z Cisą i zatrutym przez nią Dunajem między węgierskim Szegedem i rumuńskimi Górami Bonackimi? Nie wiadomo! – Czarna dziura. Z telewizyjnych „Wiadomości” wynika jasno, i nie ma żadnej możliwości innej logicznej interpretacji, że wody Dunaju niebiańskim mostem przeniosły się wprost z Węgier do Żelaznej Bramy. W międzyprzestrzeni nie ma nic – niebyt, niezaistnienie, próżnia. Dobrotliwa Wspólnota Europejska wspomoże poszkodowanych Węgrów i Rumunów.

Polityka 11.2000 (2236) z dnia 11.03.2000; Stomma; s. 114
Reklama