Czym jest świat? – Pretekstem do sztuki – powiadał Goethe. Nie przewidział, że świat stanie się pretekstem do sztuczek Davida Copperfielda. Następcy najsławniejszego z magików – Houdiniego. On również specjalizował się w znikaniu. A robił to tak przekonująco, że kiedy w 1926 r. odbywał się jego pogrzeb, uczestniczący w ceremonii producent Dillingham mruknął gapiąc się na trumnę:
– Założę się o tysiąc baksów, że tam go nie ma!
Inna sprawa: czy David C. potrafi nam zaimponować? Nie mówię o publiczności zebranej w Teatrze Wielkim, lecz o znanych z felietonów Tyma – Polakach-szarakach. Widzieli większe cuda, oglądali roślejszych karzełków. Rozliczani dziś z komuszej przeszłości dojrzeli nawet przedwczoraj – lepsze jutro. Znikanie? Byle Kotkin nas nie zadziwi. Ostatnio sporo pisano o Iwaszkiewiczu. Ale dopiero ze szkicu Tadeusza Stefańczyka w „Twórczości” można dowiedzieć się, że Jarosław I. po prostu zniknął. Zdematerializował się. Przepadł jak Statua Wolności w popisie Copperfielda. Kiedy to się stało? „Autora kilkudziesięciu świetnych liryków, parunastu znakomitych opowiadań i głęboko rozumnych »Czerwonych tarcz« (by przy tych przykładach pozostać) z dnia na dzień wyegzorcyzmowano z programów i lektur szkolnych do tego stopnia, że obowiązujące od września 1992 r. »Minimum programowe języka polskiego dla szkoły średniej« nie przewidywało już ani jednej pozycji z poezji i prozy. »Trefnego« Iwaszkiewicza w nowej, po staremu politycznej epoce, zastąpiły lepsze, słuszniejsze bożyszcza, nowi nauczyciele cnoty, bojownicy, męczennicy i święci”.
Bardzo chciałbym poznać nazwiska tych, co tak zadecydowali.