Archiwum Polityki

Clerks – Sprzedawcy 2

Zaczyna się sympatycznie, ulicznym graffiti – „lizać cipy”, które wysmarował na ścianie supermarketu gość z lubością opowiadający dowcipy o nastolatkach, które robią laskę osłowi. Potem jest jeszcze lepiej, bo szefowa fast foodu tłumaczy swojemu pracownikowi, że kiedy uprawia się seks i jest już naprawdę gorąco, to można brać kutasa do ust, po wyjęciu go z dupy. (Przepraszam, ale ja tylko cytuję to, co widzowie usłyszą z ekranu). A później napięcie jeszcze rośnie, bo znienacka latrynowy humor zostaje zmieszany z obrazoburczym, teologicznym bełkotem w stylu „Jeśli Bóg stworzył człowieka, a człowiek transformersów, to w nich też jest coś boskiego”. Słuchając przez 90 min. z okładem takich rewelacji wypluwanych z dezynwolturą przez bohaterów komedii Kevina Smitha „Clerks – Sprzedacy 2” nie bardzo wiadomo, kryć się czy uciekać. Miało być jak w pierwszej części: bezczelnie, sarkastycznie, inteligentnie, a okazało się, że twórcy „Clerks” poza nabijaniem się z przygłupów wygadujących świństwa na temat pieprzenia chyba niewiele więcej potrafią.

Janusz Wróblewski

Polityka 42.2006 (2576) z dnia 21.10.2006; Kultura; s. 68
Reklama