Po „Weselu”, „Wałęsie” i „From Poland with love” młody reżyser Michał Zadara wytropił polskość w... klasyku filmowej komedii „Pół żartem, pół serio”. Zrealizowane na motywach arcydzieła Billy’ego Wildera w Teatrze Współczesnym w Szczecinie „Na gorąco” jest szaloną farsą o przygodach polskich emigrantów w Chicago (bohaterowie mówią Szykago). Nasi rodacy, bezrobotni muzycy: puzonista Tąny i basista Dżek (świetny duet Krzysztof Czeczot, Grzegorz Falkowski) są świadkami porachunków mafijnych. Uciekając przed zemstą, dołączają do lesbijskiej kapeli. Tu spotykają Marzenę Kowalczyk (w roli polskiej Marilyn Monroe Marta Szymkiewicz), emigrantkę ze Szczecina poszukującą w Ameryce prawdziwego milionera, z którym spędzi życie w szlacheckim dworku z widokiem na Atlantyk. Tego milionera zaczyna udawać zakochany Tąny, zaś prawdziwy milioner zakochuje się w Dżeku. Tempo jest szalone, pomysły kosmiczne, a każda scena z innej bajki: od klasycznej farsy, przez odwołania do Szekspira, Brechta, kabaret, a nawet dubbing. Wśród tej rewii pomysłów są, rzecz jasna, lepsze i gorsze – za to zawsze „na temat”. A jest nim żonglerka stereotypami, i to zarówno płciowymi, jak i narodowymi, za którą czai się ogólniejsze pytanie – o tożsamość współczesnego człowieka. Warto poświęcić sześć i pół godziny na dojazd z Warszawy do Szczecina (w dwie strony wychodzi trzynaście...), żeby zobaczyć, jak stawia je Zadara.