Archiwum Polityki

Myśliwska bajka

Opera Wrocławska powinna uwzględniać Carla Marię Webera w repertuarze: przecież 200 lat temu mając 18 lat został tu dyrektorem, co prawda tylko na dwa lata (i nie w obecnym budynku, który wówczas jeszcze nie istniał), ale jednak. Właśnie wznowiono tu jego najbardziej znaną operę „Wolny strzelec”. Właściwie była to nowa premiera: pięć lat temu, w 160-lecie wybudowania gmachu Opery, ale we wnętrzu jeszcze nie wyremontowanym, odbyły się cztery spektakle na scenie, gdzie również siedziała publiczność. Teraz wreszcie wszystko mogło odbyć się normalnie. Marek Weiss-Grzesiński przystosował więc inscenizację do większej przestrzeni. Spektakl rozgrywa się w konwencji staroświeckiej poczciwej bajki sprzed gier komputerowych, uwzględniającej lokalny koloryt (zabawne tyrolskie stroje myśliwych) i opowiadanej z przymrużeniem oka (zabawne scenki z choreografią Izadory Weiss, np. taniec młodych jelonków czy scena druhen niosących wieniec ślubny). Tadeusz Strugała prowadzi spektakl w wartkich tempach (co jest niełatwe zwłaszcza dla waltorni, które mają tu niemało do roboty), a z solistami bywa różnie – najlepsze są główne role żeńskie: Ewa Czermak (w drugiej obsadzie Violetta Chodowicz) jako Agata i Jolanta Żmurko jako Anusia (pięć lat temu śpiewała tę rolę jej córka Aleksandra Kurzak, która dziś robi światową karierę i szybko do obsady nie wróci).

Dorota Szwarcman

Polityka 48.2006 (2582) z dnia 02.12.2006; Kultura; s. 71
Reklama