Francuzi uwielbiają debaty publiczne: przez parę tygodni wszyscy we wszystkich mediach dyskutują na wybrany temat, każdy ma swoje zdanie i lubi go bronić. Jeden z aktualnych tematów to tzw. statystyka etniczna. A właściwie jej brak. W republikańskiej Francji, ojczyźnie ludzi równych, nie wolno mówić o pochodzeniu etnicznym ani o kolorze skóry, na przykład w kronice policyjnej. Ani tym bardziej prowadzić odpowiednich statystyk. To, co w Ameryce – białej, czarnej, azjatyckiej z pochodzenia i hiszpańskojęzycznej – jest policzalne i oczywiste, nad Sekwaną stanowi temat tabu.
Polityka
50.2006
(2584) z dnia 16.12.2006;
Ludzie i wydarzenia. Świat;
s. 19