Archiwum Polityki

Francuzi bez właściwości

Francuzi uwielbiają debaty publiczne: przez parę tygodni wszyscy we wszystkich mediach dyskutują na wybrany temat, każdy ma swoje zdanie i lubi go bronić. Jeden z aktualnych tematów to tzw. statystyka etniczna. A właściwie jej brak. W republikańskiej Francji, ojczyźnie ludzi równych, nie wolno mówić o pochodzeniu etnicznym ani o kolorze skóry, na przykład w kronice policyjnej. Ani tym bardziej prowadzić odpowiednich statystyk. To, co w Ameryce – białej, czarnej, azjatyckiej z pochodzenia i hiszpańskojęzycznej – jest policzalne i oczywiste, nad Sekwaną stanowi temat tabu. Jedyna statystyka, jaką się prowadzi, dotyczy miejsca urodzenia oraz kraju pochodzenia, ważny wskaźnik w przypadku imigrantów. Ale już urodzeni we Francji są stuprocentowymi Francuzami – i kropka. Zwolennicy wprowadzenia statystyki etnicznej wskazują, że dzisiejsza, owszem, szlachetna, poprawność polityczna w tej dziedzinie, obraca się przeciwko zainteresowanym i przeciw równości szans. To, co każdy widzi na oko: że na przykład osobom z arabskimi imionami trudniej dostać pracę niż z francuskimi, w statystykach nie może być ujęte. Dlatego trudno wykazać rozmaite bariery i dysproporcje. Często debaty publiczne kończą się niczym. Na razie podobnie jest z tą. Ale przynajmniej warto rozmawiać.

Polityka 50.2006 (2584) z dnia 16.12.2006; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 19
Reklama