Archiwum Polityki

Pożytki z bagna

Rozmowa z dr Agnieszką Graff, feministką, amerykanistką, autorką książki „Świat bez kobiet”

Wojciech Markiewicz: – Posłowie Samoobrony murem stanęli za Stanisławem Łyżwińskim, gdy 33-letnia Aneta Krawczyk oskarżyła go o wymuszanie usług seksualnych za pracę. To zrozumiałe. Ale i panie posłanki stanęły po jego stronie. Danuta Hojarska ganiła: „Jak ona z takimi sprawami mogła pójść do gazety”. Renata Beger dziwiła się, że „bardzo nisko się ceniła – 1,2 tys. zł i to miesięcznie, a nie za jedną noc!”. Wicemarszałek Sejmu Genowefa Wiśniowska tłumaczyła, że „Łyżwiński tak się zachowuje do kobiet, jak kobieta sobie pozwoli”. Żartowała nawet żona Łyżwińskiego, Wanda: „To dobrze. To znaczy, że są chłopami dobrymi, że jeszcze mogą”. Są „dobrymi chłopami”?

Agnieszka Graff: – Tak, oni są dobrymi chłopami tak, jak to się rozumie w środowisku Samoobrony, i tak, jak to generalnie w Polsce się definiuje. Jurne chłopaki. To co zostało wypowiedziane przez panią Łyżwińską, wypowiedź sprzed kilku dni posła Jacka Kurskiego na temat „kobietonów w polityce”, zdziwienie Andrzeja Leppera sprzed kilku miesięcy, że można zgwałcić prostytutkę – to wszystko pokazuje polską mentalność, stosunek do seksu, stosunek do kobiet. W ramach takich wyobrażeń panowie z Samoobrony okazują się „fajnymi chłopami”.

Czyli ci faceci i te panie są właściwymi reprezentantami narodu.

Moimi na pewno nie. Myślę, że Polacy już dawno stracili złudzenia, że politycy to jest ich reprezentacja. To, co się wylało, cała ta nieszczęsna afera, pochodzi ze swoistego rynsztoka, można powiedzieć – z marginesu społecznego. To jest upokarzające dla Polaków, że tacy ludzie ich reprezentują. Ale to jest jakoś dla Polski symptomatyczne. W Samoobronie powstała – czy też została przejęta – pewna kultura, w której kobiety są niższą kastą; musiało to rodzić poczucie krzywdy, które zaowocowało owym wylaniem się szamba.

Polityka 50.2006 (2584) z dnia 16.12.2006; Kraj; s. 28
Reklama